środa, 2 września 2015

Do Brazylii przyleciałem 22.08 kilka minut po północy czasu Brazylijskiego. Lot był długi i strasznie męczący, najgorszy był odcinek z Amsterdamu do Rio. Samolot był praktycznie pusty ale i tak miejsce przede mną zajął wielki meksykaniec, który prawie maksymalnie odchylił swój fotel. Zaraz po starcie załoga zakomunikowała: "jeśli ktoś ma ochotę można zmienić miejsca przydzielone przy odprawie". Jak napisałem wcześniej samolot był prawie pusty ale i tak gdy tylko podniosłem się i rozejrzałem za wolnym miejscem przy oknie wszystkie zostały zajęte dosłownie w sekundę :( Więc pozostałem na swoim miejscu i postanowiłem porobić trochę zdjęć :)


Lotnisko w Rio w niczym nie przypomniało lotnisk chociażby w Amsterdamie czy Warszawie, a co gorsza prawie nikt nie mówił tam po angielsku.

Byłem szczęśliwy że nie muszę troszczyć się o swój bagaż, gdyż w Amsterdamie i Warszawie zapewniano mnie że mój bagaż doleci na lotnisko w Falls de Iguazu bez mojej interwencji. Dziwnym zbiegiem okoliczności w samolocie spotkałem innego studenta wymiany z Niemiec, i postanowiłem pójść z nim po jego bagaż. Stojąc dostrzegłem moją torbę lecz początkowo zadowolony że to nie możliwe i mój jest teraz pewnie przeładowywany, oraz że na pewno to nie jest mój bagaż tylko podobny dostrzegłem kawałek wstążki biało czerwonej którą przyczepiłem przed wylotem do rękojeści przed wylotem.
Dzięki Bogu od chwili wylądowania do następnego samolotu dzieliło mnie 5 godzin ale i tak wyrobiłem się ze wszystkim na styk :) Myślę, że gdyby nie pilot, który jako jeden z nielicznych na tym lotnisku potrafił odpowiedzieć w miarę zrozumiałym językiem, nie dał bym rady.

Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz